Na Wyspie Wielkanocnej polinezyjski mistrz zrobił mi nowy tatuaż. Na Zanzibarze odkryłam tajemnicę szczęścia. W Himalajach spotkało mnie przeznaczenie, a w Tybecie zrozumiałam sens życia po życiu. W Peru piłam herbatę z koki, w Brazylii ścigałam pająki, a na Sri Lance buddyjski mnich odprawił nade mną rytuał z wachlarzem. W Tanzanii leciałam spadającym balonem, a w Indiach tropiłam białego szczura. W Kambodży dowiedziałam się, że mam na imię Mały Wiatr, w Meksyku jadłam pieczone świerszcze, a w Amazonii tropiłam jaguara...
Nowa seria książek przygodowych znanej podróżniczki i pisarki, Beaty Pawlikowskiej. Najbardziej niezwykłe zakątki świata, zaskakujące obserwacje, zabawne rysunki i kolorowe fotografie. Blondynka w Himalajach Morderczy trekking w okolicach Annapurny, bajkowe lasy kwitnących rododendronów, pierożki momo, kamienne wioski, buddyjskie świątynie i mądrość niebiańskiego spokoju gór na Dachu Świata.
Blondynka w Kambodży . Krokodyle, węże i ryż, świątynia Angkor i miasto w dżungli, Bolesław Chrobry, Harry Potter, okrutny świat Czerwonych Khmerów i Tonle Sap, czyli wioska na jeziorze.
Na Wyspie Wielkanocnej polinezyjski mistrz zrobił mi nowy tatuaż. Na Zanzibarze odkryłam tajemnicę szczęścia. W Himalajach spotkało mnie przeznaczenie, a w Tybecie zrozumiałam sens życia po życiu. W Peru piłam herbatę z koki, w Brazylii ścigałam pająki, a na Sri Lance buddyjski mnich odprawił nade mną rytuał z wachlarzem. W Tanzanii leciałam spadającym balonem, a w Indiach spotkałam białego szczura. W Kambodży dowiedziałam się, że mam na imię Mały Wiatr, w Meksyku jadłam pieczone świerszcze, a w Amazonii tropiłam jaguara.
Miałam ścierpnięte pół języka i sztywny policzek, ale to normalne podczas żucia koki. Tak samo jak to, że na wysokości ponad trzech tysięcy metrów nad poziomem morza głowa wydaje się być ściśnięta w żelazną obręcz, serce wali jak szalone, a nogi są ciężkie jak z ołowiu. To typowe objawy choroby wysokościowej, której doznaje każdy, kto samolotem przylatuje do Cuzco. Gdyby wędrować piechotą, autobusem lub pociągiem, sprawa wyglądałaby inaczej. Zwiększająca się wysokość nad poziomem morza powoduje coraz niższe ciśnienie i bardziej rozrzedzone powietrze, w którym jest mniej tlenu. To znaczy, że organizm musi jak najszybciej wyprodukować dodatkowe czerwone ciałka krwi, żeby tę niewielką ilość tlenu z powietrza łatwiej wyłapywać i dostarczać do wszystkich narządów wewnętrznych. Kiedy pokonuje się wysokość powoli i stopniowo, organizm bez problemu dostosowuje się do zmieniających okoliczności. Można przecież nawet wejść na Mount Everest i przeżyć. Ale gdyby ktoś chciał wlecieć na sam szczyt samolotem, zmarłby w ciągu kilku minut.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: [tekst, rysunki i fotografie] Beata Pawlikowska ; National Geographic Polska.
Blindynka w Tybecie . Harbata z masłem i solą, buddyjskie klasztory, maślane lampki, chorągiewki na wietrze, historia Dalajlamy, tajemnice reinkarnacji i tybetańskiej kuchni.